Moje wielkie objazdowe wakacje 2018
Na początek muszę wyjaśnić, że nie dla mnie są wakacje spędzone na odpoczywaniu na plaży, na bezczynnym opalaniu się. W zasadzie to zupełnie nie rozumiem takich wakacji. Myślę nawet, że bardziej by mnie zmęczyły, niż bym na nich wypoczęła.
Ja potrzebuję zrozumieć miejsce, w które jadę, poznać jego historię, dotknąć i doświadczać całą sobą. Chce poznawać i odkrywać świat jaki jest obok mnie. Odnajdywać zapomniane historie – te bliskie i te dalekie, te które nas kształtowały.
Dlatego też nasze wakacje jak i krótkie weekendowe wypady zawsze połączone są ze zwiedzaniem i aktywnym wypoczynkiem oraz różnego rodzaju festiwalami kulturowymi (często związanymi z pracą rekonstruktorską i folklorem).
Swoje przygody z podróżowaniem rozpoczęliśmy od wyjazdów zagranicznych. I tak Bułgaria mnie zachwyciła – bujna, zielona, historyczna, Turcja odepchnęła – gorąca, parna i jałowa, Teneryfa wydała się nijaka i zbyt brudna (choć w wielu budzi podziw). W międzyczasie były też wakacje na Mazurach. I tu nastąpiło olśnienie – nie chcę jeździć za granicę bo w sumie to nie znam jeszcze swojego kraju. A przecież jest piękny, trzeba tylko wiedzieć gdzie szukać.
W czasie kiedy odkrywałam, że tak naprawdę jestem podróżniczą patriotką zaczęłam również szukać naszych korzeni (polskich, słowiańskich). Bardzo mocno zainteresowało mnie skąd pochodzimy jako ludzie, w co wierzyli nasi przodkowie, jak żyli. Szukałam i nadal to robię rodzimej demonologii, wierzeń, obrzędów. Dzisiaj wiem już wiele i wiem również, że słowiański świat siedzi mocno w mojej głowie.
I tak dochodzimy do sedna mojego wpisu. Wakacje 2018 nie były tylko bardziej aktywne od poprzednich, ale były także objazdowe. W ciągu półtora tygodnia przejechaliśmy własnym samochodem ponad 2000 km i odwiedziliśmy dwa festiwale archeologiczne.
Łańcut
I tak zaczęliśmy od Pałacu w Łańcucie, gdzie udało nam się zobaczyć oba piętra zamku oraz pałac. Miasto Łańcut zostało ulokowane w 1349 roku i wiąże się je z Kazimierzem Wielkim. Zamek należał do Pileckich, Stadnickich, Lubomirskich i Potockich.
Dzisiaj oglądać możemy wnętrza z okresu XVII – XX wieku, jednak te starsze nie przetrwały do dzisiaj w niezmienionym stanie. Wnętrza sandomierskiego zamku uważane są za najpiękniejsze w Polsce. I przyznać trzeba, że robią wrażenie. Choć na mnie największego wrażenia nie zrobił przepych, a przytulność pomieszczeń. Może i jest to inna epoka, ale osobiście mogłabym mieszkać w takim domu. No może trochę mniejszym.
Wioska Gotów
Następnym naszym przystankiem była Wioska Gotów w woj. lubelskim, gdzie odbywała się XV Biesiada Archeologiczna. Na jednodniowym evencie spotkały się grupy starożytnych rekonstruktorów takich jak Goci, Celci, Słowianie, Rzymianie. Nie zabrakło także starej muzyki w wykonaniu zespołu Jar, pokazów gladiatorów, pokazów ognia z użyciem pyłu bursztynowego na starożytny sposób. A dla bardziej zainteresowanych rzemiosłem pokazy otwarcia pieca garncarskiego i rozbicie pieca dymarskiego.
Krzyżtopór
Zamek Krzyżtopór to XVII-wieczna rezydencja magnacka wybudowana w latach 1621-1644. W czasach swojej świetności była jednym z najwspanialszych pałaców w Europie. Swoją nazwę otrzymała od umieszczonych na głównej brami wjazdowej płaskorzeźb, krzyża i topora, której symbolizowały kolejno: przywiązanie do wiary katolickiej i herb fundatora.
Dzisiaj możemy oglądać ruiny zamku podzielone na 5 tras zwiedzania obejmujące: bastiony, oficynę pałacu, ogrody, piwnice. Zamek nawet dzisiaj prezentuje się wspaniale i jest miejscem, które na pewno należy zobaczyć.
Łęczyca
Dalej na trasie znajdował się Zamek w Łęczycy, czyli dawna siedziba Boruty. Choć są i tacy, co to uważają, że Boruta nadal jest panem na tych włościach. I ten zamek również łączony jest z postacią Kazimierza Wielkiego. Muzeum w swoich zbiorach posiada działy artystyczne z rzeźbami wizerunku Boruty, etnograficzne i historyczne.
Część przeznaczona na zwiedzanie jest bardzo mała, zwłaszcza w porównaniu z innymi zamkami jakie widziałam. Nie ma również okazałych eksponatów meblowych czy chociażby odtworzonych sal. Ale i tak jest to miejsce godne uwagi, choć pewnie bardziej podczas organizowanych tam festiwali.
Międzywodzie i Wolin
Naszym ostatnim i zarazem dłuższym przystankiem było Międzywodzie i wyspa Wolin, na której odbywał się Festiwal Słowian i Wikingów (o samym festiwalu możesz poczytać na moim blogu).
Międzywodzie to typowo turystyczne miasteczko położone nad morzem. W zasadzie to całe otoczone jest rozległymi plażami i lasem. I chociaż wybraliśmy je tylko ze względu na bliskość Wolina i festiwalu to jest ono naprawdę godne polecenie również dla osób, które w wakacje pragną jedynie poleżeć na plaży.
Jednym słowem wakacje 2018 były bardzo wymagające i aktywne, ale muszę też przyznać, że jedne z najlepszych. W przyszłym roku zamierzam je powtórzyć, ale tym razem udamy się na festiwal do Biskupina.